Pod koniec stycznia, telewizyjne "Aktualności" poinformowały, iż Sąd Apelacyjny w Rzeszowie uznał odwołanie Józefa Fedana od orzeczenia lustracyjnego Sądu Okręgowego, co ostatecznie oznacza, iż wójt gminy Trzebownisko nie jest kłamcą lustracyjnym.

Na decyzję tę oczekiwali z niemałym napięciem mieszkańcy całej gminy. Wszak uprawomocnienie się decyzji sądu I instancji oznaczałoby w praktyce konieczność ponownych wyborów wójta. Jak wiadomo, niespełna dwa miesiące wcześniej, 5 grudnia 2010, społeczność gminy świadomie i z bezdyskusyjnym wynikiem, powierzyła Józefowi Fedanowi fotel wójta Trzebowniska na kolejną 4 - letnią kadencję.

Boje Fedana z Sądem Lustracyjnym trwały ponad 2 lata. Pierwszy wyrok Sądu Okręgowego, nazywający wójta gminy Trzebownisko kłamcą lustracyjnym, zapadł we wrześniu 2009. Sam zainteresowany wiele razy powtarzał: jako szef Spółdzielni Produkcyjnej w Jasionce wielokrotnie rozmawiałem z funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa. W tamtych czasach to była rzecz normalna, i w mojej sytuacji - oczywista. Ale nigdy na nikogo nie donosiłem. Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem... Wreszcie Temida dała się przekonać!

Większość mieszkańców gminy przyjmowała te wyjaśnienia ze zrozumieniem. I ufała swemu wójtowi. Najwymowniejszym tego potwierdzeniem - wynik wyborów 5 grudnia. Także kierownictwo Stowarzyszenia Przyjaciół Trzebowniska podzielało to stanowisko. Jeszcze przed ostatecznym wyrokiem Sądu Apelacyjnego, redaktor serwisu NASZE TRZEBOWNISKO pisał o tym dobitnie na łamach styczniowego numeru rzeszowskiego miesięcznika ECHO RZESZOWA, a także na stronach serwisu internetowego Rady Wojewódzkiej SLD www.sldpodkarpacie.pl. (data publikacji 9 grudnia 2010).

Na prośbę mieszkańców wsi, publikacje te udostępniamy także Czytelnikom naszego serwisu.

Gdzie wyborcy mają lustrację?

Wyborcy mają lustracje w d.... Tak, krótko i jednoznacznie ocenił działalność Sądu Lustracyjnego jeden z mieszkańców Trzebowniska. Stało się tak w kontekście decyzji mieszkańców tej gminy, którzy po raz trzeci powierzyli Józefowi Fedanowi funkcję wójta. Tymczasem, długo przed wyborami, Sąd Lustracyjny nazwał Fedana kłamcą lustracyjnym. On zaś uważa, iż kapusiem nigdy nie był, zaś swe kontakty z funkcjonariuszami SB przed kilkudziesięcioma laty tłumaczy obowiązkami służbowymi. Wszak kierował wówczas sztandarową na Podkarpaciu Spółdzielnią Produkcyjną "Postęp" w Jasionce, odwiedzaną niezwykle często przez wysokich rangą dostojników partyjnych i państwowych oraz ich gości z zagranicy.

Wyborcy z Trzebowniska zawierzyli swemu wójtowi, uznając, że jest godny by przewodzić im przez następną kadencję. Nie ugięli się nawet pod groźbą nowych wyborów wójta - gdyby wyrok Sądu się uprawomocnił. Jedni wierzą, że Temida się opamięta, inni mówią wprost: wybraliśmy dobrego gospodarza gminy tu i teraz, i nie interesuje nas jego życiorys sprzed 30 lat.

Osobiście, znając dobrze realia realnego socjalizmu, wierzę Fedanowi. W SB nie zatrudniano idiotów. Pracowali tam ludzie, którzy znakomicie znali zakres swych obowiązków oraz swe możliwości. Jaki byłby sens werbowania na tajnego współpracownika szefa przodującej w regionie firmy? Czy nie lepiej werbować kogoś z jego podwładnych, aby, przy okazji, obserwował uważnie poczynania szefa? Ponadto, współpraca J.F. w charakterze TW byłaby niemożliwa również ze względów formalnych. J.F. był członkiem najwyższych władz wojewódzkich PZPR. Dostęp funkcjonariuszy SB do takich ludzi pozostawał "koncesjonowany".

Lustracyjne boje Józefa Fedana a także ocena ich przez szeregowych współobywateli gminy Trzebownisko, ewidentnie świadczą, iż lustracja, wymyślona przez polityków prawicy jako narzędzie walki ze swymi konkurentami (też z prawicy), dostatecznie się skompromitowała. I że najwyższa pora zamknąć ten kabaret.

Albowiem bywa już przesadnie śmieszny. Tak odbierać można m.in. lustracyjną przygodę Ireny Dziedzic. W PRL epoki Gomułki i Gierka, pani redaktor była niekwestionowaną pierwszą damą TVP. M.in. wymyśliła i prowadziła przez kilkadziesiąt lat "Tele - Echo", pierwszy za żelazną kurtyną telewizyjny talk show. Red. Dziedzic, dziś 85 - letnia starsza pani, pomówiona o współpracę z SB, sama zażądała wszczęcia procesu lustracyjnego. Sąd i tym razem nie miał wątpliwości - brała i donosiła! I zakazał staruszce pełnienia funkcji publicznych przez okres 3 lat.

Każdy z 15826 kandydatów ubiegających się o mandat radnego na Podkarpaciu podpisywał oświadczenie lustracyjne. Każde oświadczenie to 3 karty formatu A4, na których delikwent winien wyznać czy spółkował z komuną. Jeśli faktu tego nie ujawni, grozi mu za to miano "kłamcy" oraz zakaz wykonywania funkcji publicznych na 3 lata. Teraz, stosy owych dokumentów znajdą się pod lupą pracowników rzeszowskiego oddziału IPN, w pierwszej kolejności - kwity 3 tys. wybranych radnych, burmistrzów i wójtów. Panowie z Instytutu mają więc zajęcia na lata. Zresztą, praca szperaczy w białych rękawiczkach może liczyć na dobrą wycenę. Jak wszystkich funkcjonariuszy resortu sprawiedliwości. Rzeczypospolita hojnie zapłaci, żaden z polityków nie odważy się szukać oszczędności w tej dziedzinie. Po co się narażać. A nuż znajdą się i na niego jakieś niesłuszne papiery.

W intencji ustawodawcy największą karą dla kłamcy lustracyjnego, oprócz wyżej wymienionych sankcji, powinien być ostracyzm środowiska i wykluczenie moralne. Jak widać, normalni ludzie mają to wszystko gdzieś. Żywotne zainteresowanie lustracyjną zabawą wyrażają jedynie panowie z Instytutu. Nie dziwota. Przytrafiła im się super fucha za dobrych kilka tysięcy złotych miesięcznie.

Wołania liderów SLD o likwidację lustracji i zamknięcie IPN jest przysłowiowym wołaniem na puszczy. W przeciwieństwie do wszystkich innych "mężów stanu", im lustracja nie grozi. Za późno się urodzili.

Ryszard BEREŚ